Wielkie mecze Kuby: Panathinaikos
Żaden z polskich klubów w ostatnim dwudziestoleciu nie był tak blisko Ligi Mistrzów, jak Wisła Kraków z młodym obrońcą… Błaszczykowskim w składzie.
W sierpniu 2005 roku Jakub Błaszczykowski w barwach „białej gwiazdy” tak naprawdę rozpoczynał przygodę z wielkim futbolem. Mecz z Panathinaikosem Ateny w eliminacjach do Ligi Mistrzów obecny kapitan reprezentacji pamięta doskonale, Kuba występujący wówczas na pozycji prawego obrońcy rozegrał znakomite spotkanie i w dużej mierze przyczynił się do świetnego rezultatu Wisły Kraków (3:1). Niestety pojedynek przy ulicy Reymonta Błaszczykowski przepłacił groźną kontuzją, brawurowa i odważna gra młodego pomocnika została okupiona złamaniem kości śródstopia lewej nogi. – Jestem załamany – mówił wchodząc do budynku klubowego Kuba. – Cała runda z głowy – kręcił z niedowierzaniem głową słynący z niesłychanej ambicji i woli walki Błaszczykowski. Z powodu kontuzji Kuba nie mógł dokończyć meczu i na 15. minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra zmienił go Maciej Stolarczyk. Uraz okazał się groźny, dlatego też Błaszczykowski nie był w stanie pomóc kolegom w rewanżowej potyczce, którą Wiślacy ostatecznie przegrali 4:1 i marzenia o fazie grupowej Ligi Mistrzów musieli odłożyć na przyszłość.
Według relacji jednego z bohaterów pierwszej konfrontacji z Panathinaikosem Jakuba Błaszczykowskiego, całe nieszczęście miało miejsce w 5. minucie. Były zawodnik Wisły Kraków z wielkim przejęciem opisywał to zdarzenie: – Gdy atakowałem przeciwnika, poczułem, że coś mi chrupnęło. Zszedłem na chwilę za linię boczną i lekarze zamrozili mi stopę. Kiedy włożyłem buta noga cały czas mnie bolała, lecz starałem się to rozbiegać – mówił w jednym z wywiadów Kuba. Do 75. minuty Błaszczykowski grał więc ze złamaną kością, o czym dowiedział się dopiero dzień po meczu. – Bolało mnie bardzo, ale myślałem, że nie będzie źle. Dopiero dziś, gdy prześwietlono opuchniętą stopę, okazało się, że kość śródstopia lewej nogi jest złamana – opowiadał po zwycięskim spotkaniu w Krakowie Kuba.
Dziennikarze zachwyceni grą świetnie zapowiadającego się wtedy obrońcy Wisły Kraków pytali o wrażenia ze spotkania. – Zrobiłem to co do mnie należało – zaznaczył. – Zresztą nie tylko ja, a cała drużyna zagrała bardzo dobrze. Świadczy o tym wynik z tak renomowanym przeciwnikiem jak Panathinaikos – mówił skromnie w swoim stylu. Nikt nie miał wątpliwości, że szansa jaką Kuba otrzymał wówczas od trenera „białej gwiazdy” Jerzego Engela, została wykorzystana w 100%.
Szczegóły pamiętnego meczu w Krakowie:
Wisła Kraków – Panathinaikos Ateny 3:1 (1:1)
Bramki: dla Wisły – Paweł Brożek (11), Kalu Uche (51), Tomasz Frankowski (69-głową); dla Panathinaikosu – Emmanuel Olisadebe (4).
Żółte kartki: Jakub Błaszczykowski, Radosław Sobolewski (Wisła), Emmanuel Olisadebe (Panathinaikos)
Sędziował: Claus Bo Larsen (Dania). Widzów: 12 000.
Wisła: Radosław Majdan – Jakub Błaszczykowski (75-Maciej Stolarczyk), Tomasz Kłos, Arkadiusz Głowacki, Dariusz Dudka – Kalu Uche, Radosław Sobolewski (67-Jean Paulista), Mauro Cantoro, Marek Zieńczuk – Paweł Brożek (64-Marek Penksa), Tomasz Frankowski.
Panathinaikos: Mario Galinovic – Loukas Vintra, Nasf Morris, Ilias Kotsios, Antony Seric – Nordin Wooter (74-Giorgos Theodoridis), Flavio Conceicao, Igor Biscan (62-Alexandros Tziolis), Dimitris Papadopoulos (80-Kostas Haralabides) – Emmanuel Olisadebe, Taeofanis Gekas.